Przywitał nas rano dwoma pięknymi bukietami kwiatów – dla mnie czerwonych, dla Misi żółtych. Postanowiliśmy jednak, że nie będziemy siedzieć w domu, więc wybraliśmy się do mojej babci. Sarka fikała radośnie, gdy jej prababcia rozmawiała z nami ciesząc się z odwiedzin. Starszemu człowiekowi tak niewiele potrzeba do szczęścia – bukiet kwiatów, trochę słodkości i towarzystwo wnucząt, z którymi można porozmawiać. Potem spacer, we trójkę oczywiście. Łapaliśmy przebijające się promienie słoneczne, spacerowaliśmy po śniegu, ciesząc się resztkami zimy. Pokazaliśmy Saruni łabędzie z bliska, poganialiśmy z nią kaczki. Wróciliśmy do domu przemarznięci, szybki ciepły obiad i znów pędzimy. Do moich rodziców tym razem. Po drodze wpadliśmy do cukierni po serduszkowe słodkości. Kawka w towarzystwie dziadków Sarki, radosne rozmowy, wspólne zabawy z Małą. Wieczorem już tylko szybka kąpiel, wspólna kolacja i Misia do łóżeczka. A wieczór jest tylko nasz. Mój i Jego. Po całym dniu spędzonym z rodziną, mam mojego męża tylko dla siebie.
Przez cały cudowny dzień Miłość to była rodzina i chwile z nią spędzone.
Ale wieczorem Miłość to już tylko On.
Skomentuj