Grudzień upłynął nam w duchu świąt oczywiście. I choć Boże Narodzenie wypada przecież pod koniec miesiąca, to jednak od pierwszych jego dni czuć było magię zbliżających się świąt. I muszę przyznać, że zawsze uwielbiałam grudzień, ale odkąd jest z nami Misia, ten czas jest po prostu magiczny. To nasze drugie wspólne święta, ale w zeszłym roku niespełna dwumiesięczna Sarcia była niewiele świadoma tego, co się wokół niej dzieje. Brzuszek pełny, pieluszka sucha, ramiona rodziców – wszystko, co było jej potrzebne do szczęścia. W tym roku mamy już do czynienia z roczną panienką, która poznaje świat i fascynuje się wszystkim dookoła. Dla niej święta są czymś nowym, a wszelkie zwyczaje z nimi związane są warte poznania. Wprowadzając ją w ten świąteczny nastrój zaczęliśmy od mikołajkowego koncertu gordonowskiego w Narodowym Forum Muzyki. Kolędy na żywo, instrumenty dęte, liczne towarzystwo innych dzieci i zachwyt naszej córci nad tym, co nowe są nie do opisania.
Grudzień to oczywiście spotkanie ze świętym Mikołajem, którego nie mogło w tym roku zabraknąć. Sarka miała okazję poznać Mikołaja na spotkaniu zorganizowanym w naszym kościele i muszę przyznać, że nasza odważna dziewczynka ostatnio robi się wielkim wstydziochem – z mamą może wszystko, ale sama popada w czarną rozpacz. Zdjęcia na kolanach Mikołaja więc nie mamy, ale przecież jeszcze tyle mikołajek przed nami!
Mikołaj odwiedził Sarunię również w domku, ale tu szybko się wydało, że to nie ten prawdziwy, tylko przebrany tata!
Ten prawdziwy przecież zostawił paczkę u dziadków! 😉
Grudzień to także Jarmark Bożonarodzeniowy we Wrocławiu z babcią.
I oczywiście świąteczne przygotowania: ubieranie choinki w domku i u dziadków, pierwsze wspólne robienie pierniczków i szał świątecznych zakupów!
Ale nie zapominamy o tym, co najważniejsze: adwent! Przygotowania na narodziny Pana Jezuska! Ubolewam, że nie udało mi się w tym roku przygotować kalendarza adwentowego i uczestniczyć w roratach, ale Sarka jest jeszcze na to za mała, a godziny rorat w naszej parafii zupełnie nie są dostosowane do roczniaka. Ale za rok z pewnością się uda!
Za to dużo czytamy, odpowiadamy, śpiewamy. O Bożym Narodzeniu właśnie, o tym, co w magii tych świąt jest najważniejsze. Chciałabym, aby Misia od najmłodszych lat wiedziała, czyje urodziny świętujemy w tym czasie i kto jest sprawcą tego całego świątecznego „zamieszania”. Zachwycam się, jak pięknie potrafi pokazać małego Jezuska w książeczkach i zrobić cacy dzidziusiowi w szopce. Słuchamy kolęd Arki Noego i Golców, śpiewamy i tupiemy nóżkami. Magia świąt właśnie, magia świąt!
Skomentuj