Jest taka rodzina motyli, które migrują na zimę z Kanady do Meksyku. Tam nie przetrwałyby mrozów, więc rokrocznie przemierzają kilka tysięcy kilometrów w poszukiwaniu lepszego miejsca. Żyjące na co dzień osobno, gdy nadchodzi czas zbierają się w ogromne chmary i wiedzione instynktem wspólnie rozpoczynają swoją wędrówkę. Lecą za dnia, a nocą zaś odpoczywają stadnie, oblepiając korony drzew. Gałęzie ponoć uginają się pod ogromnym ciężarem milionów motyli, które złączone w ten sposób, ogrzewając siebie nawzajem, próbują przetrwać chłodny czas spoczynku.
Bo osobno możemy wiele, ale tylko razem możemy wszystko.
Bo niby to komercyjny dzień, a miłość powinno się okazywać cały czas, bo niemodnie jest robić to,co wszyscy, bo to święto zakochanych nastolatek i żeby być trendy to wypadałoby nie obchodzić Walentynek wcale. Wiem. Ale my obchodzimy. Bo dostawać prezenty i spędzać wspólnie dzień bez okazji jest cudownie, ale kiedy jest okazja to też korzystamy. Wybraliśmy się zatem do zoo, następnie zaliczyliśmy kino, a wieczór spędziliśmy w domku. I dostałam od męża przepiękny prezent, któremu uroku dodaje fakt, że od początku do końca zrobił go sam! Takie własnoręcznie wykonanie podarunki cieszą najbardziej.
Lubię Walentynki.
Bo sama mogę dużo, ale tylko razem możemy wszystko.
Jestem tym blogiem totalnie zachwycona! Motylki są boskie… ale zachwycił mnie jego wygląd! Dopracowałaś go
Zapraszam do siebie częściej – niebawem będzie to co dziewczynki (duże) lubia najbardziej – urządzanie i dekorowanie… niech tylko przyjdzie lato 🙂
Ja sobie Ciebie zapiszę Kochana na Blogerze, bym mogła śledzić na bieżąco /a przynajmniej się starać/
http://www.MartynaG.pl
PolubieniePolubienie
Dziękuję za miłe słowa. Już odwiedzam Cię regularnie, bo Twoje posty są bardzo inspirujące 🙂
PolubieniePolubienie