Święta już prawie od tygodnia za nami. Ciasta zjedzone, prezenty rozpakowane i oko nimi nacieszone, rodzinne spotkania odhaczone, emocje ostudzone. Nadszedł więc czas na małe podsumowanie tego wyjątkowego czasu. Dla nas były to inne święta niż zwykle, bo pierwsze z naszą córeczką. I chyba pierwsze wspólne święta, w których powód do radości był tak namacalny. To już nasze małżeńskie trzecie Boże Narodzenie i przyznam, że nie było łatwo do tej pory rodzić się małemu Jezuskowi w naszej rodzinie. Dwa lata temu kilka dni przed świętami dowidzieliśmy się, że dzieciątko, które noszę pod sercem, jest bardzo chore i kolejnych świąt nie spędzimy już razem. W zeszłym roku pomimo radości z narodzin Pana gdzieś w głębi serca tlił się żal, że jednak święta to czas cudów, że powinniśmy być we troje, że zamiast świątecznego spaceru na cmentarz, Ritka powinna być z nami, powinna raczkować radośnie pod choinką i otwierać pierwsze prezenty. W tym roku z kolei na początku grudnia dowiedzieliśmy się o chorobie nowotworowej mojego taty. Wiadomość, która spadła na nas jak grom i powaliła nas na kolana z dnia na dzień jednak pozwoliła nam po raz kolejny dostrzec to, co przecież wiemy od zawsze: nie moja, ale Twoja wola niech się stanie. Nie mamy wpływu na niektóre sytuacje, musimy kolejny raz nauczyć się oddawać swoje życie Jezusowi. On nas poprowadzi i On decyduje. My musimy tylko umieć cieszyć się tym, co mamy teraz, radować się z tych chwil, które są i ufać, że wszystko będzie dobrze. I starać się sprawić, aby czas spędzony wspólnie był wyjątkowy.
I takie były też te święta.


Staraliśmy się nie myśleć o chorobie, cieszyliśmy się swoją obecnością. I dziękować Bogu za to, że w tym roku przy wigilijnym stole jest nas więcej. Wigilię spędziliśmy u moich rodziców. Lubię ten wieczór, ten magiczny czas, spotkanie całej rodzinki, słowa Ewangelii, dzielenie się opłatkiem, kolędowanie. Lubię nawet to, że przy naszym stole robi się coraz ciaśniej, bo ciągle dochodzą nowe osoby. W tym roku było nas piętnaścioro: stała ekipa, czyli moi rodzice, mój mężuś i ja, brat z żoną, babcia, kuzynka z mężem i dwójką dzieci, ciocia ze świeżo upieczonym wujkiem i oczywiście Sareczka i Mateuszek – nasze dwumiesięczne maluszki, dzięki którym ten czas staje się jeszcze bardziej magiczny. Opowiadam Sarce o małym Jezusku, o Dzieciątku,które przyszło na świat i którego urodziny świętujemy. Wiem, że ona jeszcze nic nie rozumie, ale chcę, żeby od małego wzrastała w naszej wierze, żeby wiedziała, że Święta to nie tylko prezenty, jedzenie i spotkanie rodzinne, tylko świadoma radość z tego, co wydarzyło się tak dawno, dawno temu. Zatem opowiadam jej o Jezusku. Śpiewamy kolędy, patrzymy na maleńką szopkę wykonaną przez tatusia. Tańczymy radośnie nucąc z Golcami pastorałki. Nie znaczy to wcale, że na prezenty nie ma u nas miejsca, bo jest! A Sarka została naprawdę hojnie obdarowana. Ja zresztą też – mężuś chyba stwierdził, że zdjęcia, które wrzucam na bloga są słabej jakości, bo podarował mi nowy telefon z lepszym aparatem – od teraz pewnie zdjęć będzie jeszcze więcej i więcej! 🙂




Pierwszego dnia świąt zabraliśmy Sarcię pierwszy raz na mszę do kościółka. W samym kościele już była, ale nie na mszy. Teraz miała okazję pierwszy raz uczestniczyć we mszy i muszę ją pochwalić – całą pięknie przespała, nie przeszkadzały jej nawet głośne śpiewy i modlitwy. Po mszy byliśmy u Ritki, a później przyjechali do nas rodzice i siostra mojego mężusia i świętowaliśmy razem z moimi rodzicami. I znów były prezenty, wspólne kolędowanie i siedzenie za stołem. Bardzo się cieszę, że mam dobre relacje z teściami, że lubią do nas przyjeżdżać, a Sareczkę to wręcz uwielbiają! Były nawet chwile, kiedy jedni drudzy dziadkowie niemalże wyrywali sobie Misię z rąk. Cudny widok!
Kolejny dzień świąt obfitował w niezwykle ważne wydarzenie – chrzest święty! Synek mojego brata został ochrzczony, a ja zostałam matką chrzestną Mateuszka. Spędziliśmy więc rodzinny dzień na chrzcinach, było bardzo miło i rodzinnie, Sarka rozdawała uśmiechy na prawo i lewo i generalnie bardzo grzecznie się zachowywała przez całe święta. Nie należy do strachliwych dzieci, przywiązanych tylko do mamy – zaobserwowaliśmy w trakcie tych świąt, że jest jej totalnie obojętne kto ją trzyma na rękach – byleby przy tym mocno bujał i chodził po pokoju to już pełnia szczęścia. A jak jeszcze ten ktoś zacznie się do niej uśmiechać i dużo mówić po dziecinnemu -z chęcią odpowiada tym samym. Taka radosna z niej dziewczynka, choć w dalszym ciągu wszelkie niezadowolenie komunikuje przeraźliwie głośnym piskiem. Po świętach z kolei trochę nam się „rozstroiła” – z uwagi na to, że przez trzy świąteczne dni dość późno wracaliśmy do domu i wszelkie nasze rytuały w tym czasie nie obowiązywały (w wigilię z powodu późnego powrotu do domu nawet jej nie wykąpaliśmy), teraz ma mały problem ze wskoczeniem znów na swoje tory. Ale powoli wszystko wraca do normy.
To były naprawdę udane święta.






I tylko gdzieś w głębi serca pomimo tej radości czuję, że kogoś brak.
Tęsknię za Tobą, Córeczko.
Bardzo współczuję takich przeżyć i to przed świętami. Życzę Wam, aby teraz wszystkie Wasze święta wyglądały tak jak w tym roku, radośnie.
Twój nowy telefon robi swietne zdjęcia!
Mojej córci przez pół roku nie robiło różnicy kto ją trzyma na rękach, aż w końcu z dnia na dzień tylko mama i mama.
Sara jest prześliczna 🙂
Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Przykro mi z powodu Taty. Ale trzeba wierzyć, że będzie dobrze.
Cieszę się, że takie cudowne Święta za Wami. Napatrzeć się nie mogę na zdjęcia.
Uściski;***
PolubieniePolubienie
Sarcia jeszcze malutka wiec wszystko jej jedno kto ją trzyma, byle by przytulać 🙂 U nas tez tak było, mogłam zostawić Maje z kimkolwiek. Teraz to się zmieniło. U mamy najlepiej, na nieznajomych reaguje płaczem i krzykiem.
PolubieniePolubienie
Tworzycie naprawdę cudowną rodzinkę!! 🙂
P.S. Ja już zapomniałam jak to było, gdy Ola przez pierwsze miesiące przesypiała pięknie msze… echhh teraz iść z nią do kościoła to nie lada wyczyn… W wózku nie, na rękach nie, najlepiej na posadzkę i chodzić… ech! 😉
PolubieniePolubienie
Przykro mi, że masz takie doświadczenia za sobą 😦 ale masz wspaniałą rodzinę, a to wielki skarb. Trzymam kciuki za zdrowie Taty i spokój w Waszej rodzince, którą tworzycie 🙂
PolubieniePolubienie
Piękna dziewczyneczka 🙂 pozytywna z was rodzinka 🙂 Duzo zdrowia dla taty. Będę o Nim pamiętać w swoich modlitwach :*
PolubieniePolubienie