Zastanawiam się, czy kiedykolwiek przyjdzie taki piękny dzień, kiedy przestanę się stresować. Przez całe moje dotychczasowe życie uważałam siebie za optymistkę, czasem nawet aż za wielką. Wieczny uśmiech na twarzy, wszechogarniająca radość i pewność, że zawsze wszystko układa się tak, jak może najlepiej. Do teraz.
Najpierw była decyzja. Jesteśmy gotowi. Radzimy sobie ze startą Córeczki, przeszliśmy swoją żałobę, chcemy mieć drugie dzieciątko. I zaraz potem był strach: a co jeśli nie uda się tak szybko? A co jeśli nie będę mogła zajść w ciążę? Udało się w pierwszym cyklu starań, zaszłam w ciążę. I kolejny strach: a co jeśli to ciążą pozamaciczna? Zarodek zagnieżdżony prawidłowo. Kolejne wątpliwości: a co, jeśli okaże się, że maluch też jest chory, tak jak jego siostrzyczka? Badania genetyczne – maluch rozwija się prawidłowo. A co jeśli przez moją infekcję zęba i złe wyniki zaszkodzę maleństwu? Ząb wyleczony, z maluchem wszystko w porządku. Mówiłam sobie: zakończyć pierwszy trymestr, potem będzie łatwiej. Po pierwszym trymestrze mówiłam: byle do połowy, potem będzie z górki. Przyszła połowa ciąży. 21. tydzień pędzi jak oszalały. Po kilku dniach spokoju, znów od rana świruję. Powód? Ruchy. A raczej ich brak.
Pierwsze delikatne muśnięcia poczułam w 17. tygodniu. Były dla mnie ogromną radością, takim zapewnieniem, że wszystko jest ok. I tak z dnia na dzień stawały się coraz bardziej wyczuwalne i systematyczne, aż do dzisiejszego dnia. Od rana nie czułam nic. Myślałam, że może dzidziuś odpoczywa po dość intensywnym weekendzie. Byliśmy na koncercie Andrei Bocellego, dość mocno kopał w trakcie – może muzyka była za głośna? A wczoraj zwiedzaliśmy wrocławskie świątynie nocą podczas Nocy Kościołów – może za dużo wrażeń jak na jeden weekend? Postanowiłam przeleżeć trochę w łóżku i poczekać. I nic. Wstałam, zjadłam śniadanie, żeby dostarczyć dzieciątku energii. I nic. Leżałam dwie godziny na lewym boku nasłuchując,wyczekując i tworząc w głowie najczarniejsze scenariusze. 3 delikatne ruchy. Mało. Wstałam, zjadłam kawałek słodkiego ciasta. Wypiłam sok pomidorowy. Kilka delikatnych ruchów. A teraz znów cisza. I staram sobie przetłumaczyć, że jeszcze nie pora na szpital, że przecież to dopiero początek ruchów, że dopiero teraz zaczną się regularne i bardziej wyczuwalne. I staram się uspokoić samą siebie.
I zastanawiam się – kiedy przyjdzie spokój? Czy już do końca ciąży będę się tak denerwować wszystkim? Czy już nigdy nie zaznamy tej ogromnej radości, nie zmąconej strachem o przyszłość? Tej radości pełnej pięknych planów i marzeń, która towarzyszyła nam przy pierwszej ciąży, kiedy jeszcze nie przyszło nam nawet do głowy, że coś może pójść nie tak?
Macierzyństwo. Radość i strach. Miłość i cierpienie. Nadzieja i strata.
Kochana, martwić o dziecko to Ty się nigdy nie przestaniesz, bo zawsze jest jakiś powód, a nawet jeśli go nie ma to boisz się, że się pojawi 🙂 Faktycznie braku ruchów nie powinno się lekceważyć, dlatego dobrze, że jesteś czujna, ale jeśli mogę Cię trochę uspokoić to powiem Ci, że ja na tym etapie ciąży ruchów córci prawie w ogóle nie czułam. Było ich naprawdę niewiele, czasami przez tydzień nic, a potem lekkie laskotanie i znowu cisza. Oczywiście nieźle się naschizowalam, cudowalam z jedzeniem słodkiego itp ale efekty były marne. Także nie zamartwiaj się tak! A jeśli nie potrafisz przestać biegnij szybko na badanie 🙂
PolubieniePolubienie
Na całe szczęście teraz maluch daje o sobie znać i już jestem spokojna. A pojutrze mam wizytę u genetyka i usg połówkowe, także czekam z niecierpliwością!
PolubieniePolubienie
Będzie dobrze 😉
Jak najmniej zmartwień Kochana Ci życzę 😉
PolubieniePolubienie
Radości będzie i to na pewno całe mnóstwo, ale strach nie przeminie… ja do samego końca czasem zastanawiałam się, „a co jeśli…?” i pisałam czarne scenariusze… ale potem pukałam się w głowię i powtarzałam sobie, że wszystko musi być dobrze, nie dopuszczałam do siebie złych myśli.
W dodatku Ola w brzuchu była bardzo spokojna, a ja dodatkowo miałam łożysko na przedniej ścianie macicy, co tłumiło ruchy i naprawdę w porównaniu z innymi dziećmi bardzo mało się ruszała. Nie raz miałam już jechać na IP, ale słodycze i cola zawsze pomagały 🙂
PolubieniePolubienie
Słodycze dobre na wszystko, coraz częściej się o tym przekonuję 😉
PolubieniePolubienie
Życzę Ci jak najmniej zmartwień, bo wiem, że na pewno bardzo przeżywasz. Ja też miałam hopla na punkcie ruchów, ale głównie przez ostatni miesiąc. Mój maluch miał stwierzoną hipotrofię – powód nieznany. Urodził się w 39 tyg z wagą 2,5 kg i 51 cm, ale zdrowy:) Natomiast przez to, że powód nie był znany miałam leżeż ostatni miesiąc i liczyć ruchy, Ile ja się nadenerwowałam… Trzymam za was kciuki!
PolubieniePolubienie
Matko, współczuję tego leżenia w ostatnim miesiącu i liczenia ruchów… Zwariować można czekając na ruchy, ale na szczęście u Was wszystko dobrze i Adaś teraz rośnie duży i zdrowy 🙂
PolubieniePolubienie
Mamy bardzo podobne doświadczenie.
Podpisuje się pod każdym słowem, które napisałaś.
Wydaje mnie się, że ciężej jest przechodzić ciąże, z uwagi na wcześniejszą stratę….ja tak mam.
Pozdrawiam Cię mamusiu,
przesyłam mnóstwo uśmiechu
PolubieniePolubienie
Tak, ciąża po stracie dziecka psychicznie do łatwych nie należy. Musimy być dzielne,damy radę!
PolubieniePolubienie