Mimo, że każdy dzień wypełniony jest po brzegi obowiązkami związanymi z pracą – trzytygodniowe oczekiwanie na kolejną wizytę ginekologiczną wlecze się w nieskończoność. Dopiero minął tydzień, a ja mam wrażenie, że wieki temu byłam na ostatnim badaniu. Co się w tym czasie zmieniło? Przede wszystkim dwa kolejne testy, których pozytywny wynik widać już gołym okiem.
Nie dało mi to jednak 100% gwarancji, więc pobiegłam na test z krwi. Pierwszy wynik z piątku – 901,60, co wskazuje na około 5-6 tydzień. Drugi wynik z wtorku – 3 652,00. Niby wszystko jest ok, niby taki wynik powinien mnie uspokoić, ale ja dalej jedyne co czuję, to wielka niepewność. Już wiem na pewno, że jestem w ciąży. Ten fakt jest niezaprzeczalny. Ale mnóstwo pytań pozostaje jeszcze bez odpowiedzi. Kłębią się w mojej głowie i nie dają spokoju. A jeśli (skoro lekarz nie widział zupełnie NIC na usg) to ciąża pozamaciczna? A jeśli serduszko nie bije? A jeśli kwas foliowy nadal jest mało przyswajalny przez mój organizm? A jeśli infekcja, którą złapałam 3 tygodnie temu i ogólne osłabienie organizmu ma wpływ na rozwój dzieciątka? A jeśli mój jeden niemądry gen weźmie kontrolę nad sytuacją i dojdzie do głosu? A jeśli…
Wątpliwości jest tak dużo, że nie potrafię się jeszcze cieszyć. W dodatku mój niepokój potęguje fakt, że pracuję w szkole z małymi dzieciakami (aktualnie jestem wychowawcą drugiej klasy), więc różnego rodzaju infekcje i choroby zakaźne cały czas krążą w powietrzu. W pierwszej ciąży pracowałam do końca 7 miesiąca i obiecałam sobie, że w kolejnej od razu idę na zwolnienie. Okazuje się, że to jednak nie jest takie łatwe… Strach pozostaje.
Jestem strasznie rozbita. Z jednej strony w pracy daję z siebie wszystko, chciałabym zrobić coś ponad normę, aby w razie mojego zwolnienia dzieci naprawdę świetnie poradziły sobie z moją nieobecnością, a z drugiej jestem rozdrażniona i ciężko mi się skupić na wykonywanych zadaniach. W dodatku jestem zaangażowana w mnóstwo projektów jeszcze w tym roku szkolnym i ciężko mi ze świadomością, że jest szansa, że nie dociągnę ich do końca. I biorę udział w spotkaniach i planowaniach i czuję się trochę oszustką, bo nic jeszcze nie mogę nikomu powiedzieć. Za wcześnie na takie wiadomości.
Kiedy zakończyliśmy pewien etap w naszym życiu – uporaliśmy się z żałobą – i rozpoczęliśmy myśleć nad kolejnym dzidziusiem, zdaliśmy sobie sprawę, że najbardziej paraliżujący będzie ten strach właśnie. Że ciąża nie będzie taka, jak ta pierwsza – radosna, pełna nadziei i planów, beztroska. Doświadczenia początków pierwszej i drugiej ciąży są zupełnie inne. Dobrze, że mamy wiarę. Inaczej zwariowałabym. Ale teraz, kilka, jak nie kilkanaście razy dziennie, gdy dopada mnie chwila słabości powtarzam sobie jak mantrę „Jezu, ufam Tobie”. A zaraz potem „Córeczko, módl się za nami”. Mam świętą córkę w Niebie. Wiem, że wstawia się za nami nieustannie.
Będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze… Musi być!
To samo sobie powtarzalam do samego konca… bedzie dobrze, musi byc! I tak bylo…
Mam wiec nadzieje i gleboko wierze ze i u Was tak bedzie, ze tym razem powitacie cudne, male, zdrowe i placzace Malenstwo, na swiecie.
Nigdy nie trac wiary, wiara potrafi czynic cuda… jeden poraz kolejny juz sie zdarzyl 😉
PolubieniePolubienie
Tak, moje dwie kreseczki w pierwszym miesiącu starań to najprawdziwszy cud. Będzie dobrze! 🙂
PolubieniePolubienie
Będzie dobrze. Ba musi być!
Cudowne kreseczki i piękna beta.
Ściskam ciepło. Trzymam kciuki i przesyłam pozytywne myśli :))))
PolubieniePolubienie
Dzięki wielkie, jakoś tak coraz bardziej pozytywnie myśleć zaczynam 🙂
PolubieniePolubienie
Na pewno będzie dobrze! Ja do lekarza poleciałam dzień po tym, jak zrobiłam test ciążowy i dwa dni po tym, jak zaczął mi się spóźniać okres – i lekarz też wtedy jeszcze nic nie widział. A trzy tygodnie później już był piękny Bąbel widoczny 🙂
PolubieniePolubienie
No widzisz, pocieszyłaś mnie.Nie ma co się stresować tylko trzeba poczekać:)
PolubieniePolubienie
Kochana ja też wariowałam, robiłam betę dwa razy, lekarz nic szczególnego nie widział, mówił, że nic obiecać nie może, że nie wiadomo czy coś z tego będzie. Takie słowa potrafią podłamać, ale nie można im ulec. Trzeba wierzyć, że będzie dobrze, bo niby dlaczego nie miało by być? Trzymam za Was kciuki 🙂
PolubieniePolubienie