Chrzest Święty Saruni

Mamy w domu Dzieciątko Boże! Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa i muszę przyznać, że trochę bardziej spokojna. Nasz mały aniołek jest ochrzczony, a co za tym idzie – lubię myśleć, że nic jej już złego spotkać nie może. Osobiście uważam chrzest za niezwykle ważny sakrament, włączający dziecko do wspólnoty chrześcijan. I najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że bez względu na to, jak potoczy się życie Sareczki, na zawsze pozostanie już chrześcijanką. Nic nie jest w stanie zmyć z niej tej łaski, jaką otrzymała w trakcie Chrztu Świętego.

A Pan Bóg działa w naszym życiu i kolejny raz pokazuje mi, że to nie ja decyduje, ale On. I kolejny raz mówi do mnie: zaufaj. Bo nawet jeśli moje plany nie idą po mojej myśli, to okazuje się, że On ma dla mnie przygotowane coś lepszego, piękniejszego. I tak było tym razem. Jeszcze będąc w ciąży upierałam się, że będziemy chrzcić Sarcię w święta, bo Boże Narodzenie to chyba najpiękniejszy czas na przyjęcie sakramentu. A potem okazało się, że Mateuszek ma chrzest w święta i nijak nie da się zorganizować naszego w tym samym terminie. Początkowo było to nie po mojej myśli, ostatecznie zgodziłam się przełożyć i zrobić w kolejnym wolnym terminie. I jak się okazało, to był strzał w dziesiątkę. Po pierwsze: w tym terminie wszyscy nasi goście byli dostępni i przyjechali świętować razem z nami. Po drugie: kolejny termin po świętach nie był już tak obładowany i oprócz Miśki chrzest przyjęła tego dnia tylko trójka dzieci. Po trzecie, najważniejsze: niedziela Chrztu Pańskiego. Piękniejszej daty na chrzest mojej córki wymarzyć sobie nie mogłam.

Zatem chrzest, pierwszy sakrament. A ja jak zwykle nie mogę się powstrzymać od porównań.
Sarki chrzest przemyślany i zaplanowany, dopracowany w każdym najmniejszym szczególe. Ritki chrzest przemyślany, ale goniący nas czas nie pozwolił na dopracowanie szczegółów.
Sarka ma piękną, białą sukienkę, śliczne buciki i opaskę na głowie. Ritka jest naga, jeszcze pokryta mazią płodową. Nie było czasu na szczegółowe mycie.
Sarka ma becik przyozdobiony moim ślubnym, hiszpańskim welonem, koronkowy z kryształkami. Ritka opatulona w szpitalny, kolorowy rożek.
Przy Saruni ponad 30-osobowa rodzina, która towarzyszy jej w tym pięknym dniu, do Ritusi rodzina nie ma wstępu.

Moje dwie najukochańsze córeczki. I tylko słowa padają te same: „ja Ciebie chrzczę w imię Ojca…”. Dwie skrajnie różne okoliczności, ten sam sakrament.
I tylko czasem dopada mnie żal, że Ritka otrzymała tak niewiele, że zasługuje na znacznie więcej… A zaraz potem przychodzi pewność, że przecież teraz ma wszystko: Niebo. I wiem, że jest szczęśliwa. Dobrze mieć tę pewność.

A chrzest Sareczki przebiegł w cudownej atmosferze. Wszystko poszło zgodnie z planem: pomimo zimy ciepło na dworze, całą mszę Sara była bardzo grzeczna, w trakcie samego polewania główki nie spała, tylko uważnie wszystko obserwowała, a na imprezie bez problemu przechodziła z rąk do rąk bez słowa skargi. Taki nam się aniołek trafił!

A łzy wzruszenie męża, gdy nasza córeczka przyjmowała swój pierwszy sakrament – bezcenne.

img1.jpg
Przygotowania
img5.jpg
Niczym ślubne wspomnienia…

img7

img11.jpg
Kocham tę miłość w oczach mojego męża

img12.jpg

img20.jpg

img26a.jpg

img29.jpg

img33.jpg

img66 (1).jpg

img70 (1).jpg

img34.jpg

img76 (1).jpg

img77 (2).jpg

img87 (1).jpg

img97 (1).jpg

img109.jpg

img119.jpg

img132.jpg

img89 (1).jpg
Jestem Dzieciątkiem Bożym! Huuuuraaaaaaaaa!

2 myśli w temacie “Chrzest Święty Saruni

Add yours

Dodaj odpowiedź do cosmomama Anuluj pisanie odpowiedzi

Blog na WordPress.com.

Up ↑