Gdy zbliżają się moje urodziny, zawsze dopada mnie wiele refleksji. O tym, co za mną, co udało się zrealizować, czy jest coś, co z perspektywy czasu zrobiłabym inaczej. Rozmyślam także nad tym, co przede mną, co jeszcze do zrealizowania, jakie marzenia do spełnienia. Każdego roku w dniu urodzin z niecierpliwością spoglądam na telefon, czekam kto zadzwoni, kto napisze, kto pamięta. Kto przyjdzie. Jeszcze trochę sentymentów na wieczór i ekshibicjonalnego smutku na temat upływającego czasu i… można się położyć, by zacząć już kolejny, zwyczajny dzień.
Do moich tegorocznych urodzin jeszcze daleko, ale mój cudowny mąż w minioną niedzielę obchodził 28. urodziny. Spędziliśmy miło dzień w rodzinnym gronie, a gdy leżąc już wieczorem w łóżku czekałam aż zasypie mnie swoimi refleksjami na temat upływającego czasu – usłyszałam jedno zdanie: „Dzień jak co dzień, nie mam żadnych głębszych refleksji”. Czasem chciałabym mieć jego podejście do życia.
Tymczasem czas ucieka nieubłaganie i nasz pierwszy miesiąc starań zakończył się fiaskiem. Sytuacja skomplikowała się dodatkowo, ponieważ cykle z niewiadomych przyczyn strasznie mi się wydłużyły i ich długość znacznie przekracza normę. Umówiłam się na wizytę do ginekologa, mam nadzieję, że to nic poważnego. Mężuś poprawia mi humor wprowadzając świeży powiew wiosny, ale gdzieś tam głęboko we mnie siedzi jeszcze smutek, że nie udało mu się sprawić takiego cudownego prezentu urodzinowego.
I na koniec mój cudowny, 28-letni przystojniak 🙂
Pamiętam nasze starania, zawsze znalazła się jakaś okazja… to ślub, to Mikołaj, czy Boże Narodzenie, potem Nowy Rok i tak ciągle coś, a mały człowieczek się nie pojawił. W końcu przestałam iść tym tokiem… i na wiosnę, bocian do nas przyleciał 🙂 Wierzę, że i u Was tegoroczna wiosna okaże się szczęśliwa 😉
Przytulam mocno! :*
PolubieniePolubienie
I ja mam taką nadzieję, a póki co… czekamy! 🙂
PolubieniePolubienie